Jan Kiedacz (1881-1937), pochowany na cmentarzu staroparafialnym św. Wojciecha w Poznaniu; stok Cytadeli
KOMENDANT JAN KIEDACZ (1881-1937)
Parę dni przed świętami Bożego Narodzenia zmarł nieoczekiwanie Jan Kiedacz, komendant Miejskiej Straży Pożarnej. Był on pierwszym polskim komendantem po wyzwoleniu. Jego zasługą było spolszczenie załogi strażackiej, przeszkolenie jej w polskiej komendzie, a następnie zmodernizowanie sprzętu. Pierwsze motopompy i składane drabiny mechaniczne były nie lada sensacją dla starych poznaniaków. Wkrótce poznańska straż pożarna uchodziła za najlepiej zorganizowaną w Polsce.
Jan Kiedacz był fachowcem w swoim zawodzie. (…) od młodości był czynnym członkiem „Sokoła” – Towarzystwa Gimnastycznego, a następnie instruktorem Związku Ochotniczych Straży Pożarnych. Bardzo energiczny, znany z obowiązkowości. Wymagał tego samego od swoich podkomendnych. Wprowadził wojskową dyscyplinę i wzorcowe wyćwiczenie. Przez 17 lat nie było w Poznaniu większego pożaru, którego by nie gasił Kiedacz*, sprawnie kierując akcją. Chyba dobrze zasłużył się miastu, ale „Kronika Miasta Poznania” nie zdobyła się nawet na zwięzły nekrolog. Żadnego przekazu historycznego potomności nie zostawiono. Wytrawny historyk zaś dobrze wiedział, jak zaciera się ślady działalności ludzi, którzy tu (do Poznania – przyp. PS) dotąd przyjechali z południowych krajów – no nie?
Źródło: W. Czarnecki, To był też mój Poznań. Wspomnienia architekta miejskiego z lat 1925-1939, wybór i opracowanie J. Dembski, Poznań 1987, s. 272. W późniejszych wydaniach fragment ten skrócono!
Groby rodziny Kiedaczów znajdowały się na starym cmentarzu parafialnym św. Wojciecha na stoku Cytadeli. W 1922 r. spoczął tam syn Jana i Genowefy, Leszek. Pochowano tam również Jana Kiedacza. Mogiły nie zachowały się; prawdopodobnie uległy zniszczeniu podczas walk o Cytadelę w lutym 1945 r.
_____________
* Kiedacz dowodził m.in. akcją gaszenia Centralnych Warsztatów Amunicyjnych w Głównej w 1925 r., zbiornika miejskiej gazowni przy ul. Grobla w 1926 r. oraz Akwawitu w 1937 r. Kierował też akcją ratunkową po katastrofie kolejowej na Jeżycach w 1933 r.
PORÓWNAJ:
SALA TRADYCJI POZNAŃSKIEGO POŻARNICTWA via panostudio.pl
- Księga pamiątkowa Wielkopolskiego Związku Straży Pożarnych w Poznaniu 1867-1927, oprac. K. Dziedzicki, Poznań 1927, s. 37. Dostęp: www.zosprp.poznan.pl.
- Z. Zalewski, Walka z pożarami w Poznaniu. 50 lat pracy Zawodowej Straży Pożarnej w Poznaniu 1877-1927, Poznań 1928. Dostęp. Polona.
- Bogu na chwałę, bliźniemu na ratunek. 120 lat poznańskiej straży pożarnej, pod red. P. Matusika, M. Rodowskiego i M. Jańczak, Poznań 1998.
- A. Zarzycki, Poznań. Dzieje walki z pożarami 1253-2008, Poznań 2009.
- J. Popis, Historia pożarnictwa w Polsce, [w:] „Kultura Bezpieczeństwa. Nauka – Praktyka – Refleksje”, 2013, nr 13, s. 153-172. Dostęp: www.bazhum.muzhp.pl.
- „Strażak Wielkopolski”. Organ Związku Straży Pożarnych Województwa Poznańskiego; 1931-1938. Dostęp: WBC.
- Oddział Wojewódzki Związku OSP RP Województwa Wielkopolskiego im. generała Stanisława Taczaka.
- Komenda Miejska PSP w Poznaniu.
Fragment wywiadu, przeprowadzonego przez dr. A. Zarzyckiego z płk. poż. w stanie spocz. Władysławem Pilawskim (1913-2017), organizatorem poznańskiej straży pożarnej po II wojnie światowej; 2009 r.
– Panie Pułkowniku, powróćmy jeszcze do poznańskiej Zawodowej Straży Pożarnej; Pan znał przecież większość jej komendantów. Którzy więc szczególnie się dla niej zasłużyli?
(…) wymieniłbym Kiedacza, choć miał on pewne trudności z zaklimatyzowaniem się w Poznaniu. Wcześniej był naczelnikiem Straży Pożarnej w Rzeszowie i zgłosił swoją kandydaturę na objęcie stanowiska naczelnika Straży Pożarnej w Poznaniu, tak jak i wybitny specjalista, inż. Tuliszkowski. Kiedaczowi w uzyskaniu stanowiska pomógł zapewne jego brat (Mikołaj Kiedacz – przyp. PS), który pełnił już wówczas funkcję wiceprezydenta miasta Poznania.
Kiedacz miał pewne trudności w prowadzeniu poznańskiej straży, przede wszystkim brakowało mu fachowego wykształcenia, nie był oficerem i trochę był człowiekiem konfliktowym. Kiedy Związek Straży Pożarnych ustalił wymagania, że każdy z kadry kierowniczej straży musi mieć odpowiednie wykształcenie pożarnicze, oficerskie, tj. przynajmniej skończony 3-miesięczny kurs w tym zakresie, to Kiedacz się nie zgłosił, aby podnieść swoje kwalifikacje i nie posiadał żadnego stopnia. Później doszło więc do konfliktu między Związkami Straży Pożarnych, który nie uznawał jego kompetencji, m.in. w Kalendarzu Strażackim nie wykazywano wśród wszystkich naczelników straży jego nazwiska. W późniejszym okresie Kiedacz z kolei ciężko chorował i to zapewne spowodowało, że był bardzo nerwowy i nie wykorzystywał takich możliwości, jakie istniały, aby zwiększyć stopień wyposażenia straży w sprzęt, a zwłaszcza w nowoczesne samochody pożarnicze. Ale tu na usprawiedliwienie trzeba powiedzieć, że i ówczesne władze Poznania nie przywiązywały większej wagi do problemów straży. Zresztą on miał nawet trudności dostania się do prezydenta, bo w Poznaniu – z ramienia prezydenta – zarządzał strażą radca, w tym czasie Nowicki, który być może należycie nie informował o sytuacji straży władz miasta.
Na pewno błędem ze strony Kiedacza było też to, że jak już chorował, nie starał się o zastępcę. Dopiero w 1936 r. zatrudniono w Poznaniu Czapskiego, jako zastępcę komendanta, który skończył kurs oficerski i miał odpowiednie kwalifikacje. I on jako pierwszy sporządził raport o stanie ochrony przeciwpożarowej bardzo krytyczny i przedstawił wnioski w celu poprawy tego stanu rzeczy.