Dla Ottona von Bismarcka nie było celu ważniejszego, niż zjednoczenie Niemiec pod przewodnictwem Prus. Do tego prowadziła uprawiana przezeń Realpolitik. Już po pierwszym przemówieniu Bismarcka w roli premiera nikt nie miał złudzeń – o przyszłości Niemców rozstrzygnie „krew i żelazo”. Rząd zreorganizował zatem armię: zwiększył jej stan liczebny, zapewnił najlepsze możliwe wyposażenie, a mężczyzn zobowiązał do trzyletniej służby wojskowej. W gabinecie ministra wojny, generała von Roona, błyszczał były oficer duński, Helmut von Moltke (starszy), autor późniejszych militarnych sukcesów armii pruskiej i zarazem złowróżbnej sławy Wielkiego Sztabu Generalnego. Ruszyła machina, która w ciągu siedmiu lat zaprowadzi Bismarcka do Sali Lustrzanej pałacu wersalskiego, a dynastię Hohenzollernów, germańskich bogów wojny, na tron odnowionej Tysiącletniej Rzeszy. Tymczasem, nad „modrym Dunajem” Habsburgowie – konkurenci do zjednoczenia Niemiec – zapomnieli czym wojna jest… Franciszek Józef, bardziej liberalny niżby chciał i rzeczywiście tak bierny i krótkowzroczny, jak o nim szeptano, pogwizdywał jeszcze nieśmiało marsz Radeztky’ego, ale kroki składał już do walca. Czasy Metternicha minęły bezpowrotnie, choć nikt głośno tego nie przyznawał.
W wojnie duńskiej nie chodziło Bismarckowi o Danię, czy też – precyzując – o księstwa Szlezwiku, Holsztynu i Lauenburga. Nie chodziło też o utemperowanie nowego duńskiego władcy, Chrystiana IX i ukrócenie jego mrzonek o konstytucji. W rzeczywistości, południowe prowincje Danii stały się miejscem wciągnięcia Austrii do bezwzględnej gry o zjednoczenie Niemiec. Gry, w której zwycięzcą mógł być wyłącznie Bismarck. W całej Europie rozumiało to tylko trzech ludzi – jak po wojnie stwierdził premier Jej Wysokości, wicehrabia Palmerston. Pierwszym był małżonek Wiktorii Hanowerskiej, Albert sasko-kobursko-gotajski, ale on właśnie umarł; drugim – pewien stary Duńczyk, którego właśnie zamknięto w domu wariatów; a ostatnim – sam wicehrabia, ale ten zdążył już zapomnieć, o co tam chodziło…
Lekkość z jaką Bismarck uwikłał Habsburgów w konflikt dynastyczno-terytorialny, przełożyła się na szybki i całkowity sukces. Co prawda, Duńczykom nie brakowało determinacji, a w kwietniu 1864 roku „pod Dyblem” byli całkiem bohaterscy. Jednak po niezliczonej ilości kanonad oraz kilka szturmów później główne szańce zdobyto, wystosowano ultimatum, podpisano rozejm i wreszcie korzystny dla Prus pokój. Południowe prowincje duńskie podzielono pomiędzy monarchie Habsburgów i Hohenzollernów w sposób, jaki w przyszłości gwarantował Bismarckowi wybuch konfliktu z Austrią na tle urażonych ambicji tej ostatniej. I rzeczywiście, doszło do niego w 1866 r. Po bitwie pod Sadową i pierwszym „bliztkriegu” von Moltkego Austrii odechciało się przywództwa nad zjednoczonymi Niemcami. Nastał świt ery Bismarcka.